środa, 22 lutego 2012

Pochwała niesubordynacji

Niektórzy chyba tacy po prostu się już rodzą. Obdarzeni immanentnym wstrętem do wykonywania bezsensownych poleceń i nienawidzący wszelkich form przymusu. Znacie te sytuacje, kiedy macie świadomość, że każdy kolejny krok, każda następna bezczelna odzywka to przysłowiowe przeciągnięcie struny, jednak mimo wszystko nie jesteście w stanie się powstrzymać?
Zaiste, w prawdziwym życiu można tę osobliwą cechę poczytywać za wadę, będącą zazwyczaj źródłem co i rusz nowych kłopotów, jednak w literaturze sprawdza się doskonale. Uroczy arogant doskonale radzi sobie w książkach i filmach.

Gdyby Rume od marki Slumberhouse zechciał się spersonalizować, z pewnością stałby się tego typu bohaterem.


sobota, 18 lutego 2012

Samotność ekscentryka

“Chcę być żywym dziełem sztuki” – mawiała markiza Luisa Casati. 
Czy jej się to udało, czy też nie, może pozostawać kwestią dyskusyjną, jednak nie da się zaprzeczyć, że osobowością była nietuzinkową.

Luisa Adele Rosa Maria von Amann urodziła się w rodzinie bogatych mediolańskich przemysłowców, świeżo obdarzonych tytułem książęcym. Ponoć już od dzieciństwa odróżniała się od rówieśników; nieśmiała i stroniąca od zabaw z rówieśnikami, godzinami potrafiła podziwiać renesansowe dzieła i przeglądać żurnale z paryską modą. Inspiracją dla niej stały się aktorka Sarah Bernhardt oraz cesarzowa Teodora, których wizerunki natchną ją w późniejszych czasach do farbowania włosów na rudo i obrysowywania oczu czarną kredką. Przez większość okresu swojego małżeństwa z markizem Casati pozostawała z nim w separacji, bulwersując konserwatywną opinię publiczną licznymi romansami i niekonwencjonalnym stylem życia. Z czasem stanie się symbolem wyrafinowanej elegancji i sztandarowym przykładem demonicznej femme fatale swojej epoki.  

czwartek, 16 lutego 2012

Miłość przykryta kurzem

Walentynki minęły, więc mogę z czystym umieścić wpis z takim tytułem, zachowując jednocześnie postawę osoby odpowiednio ironicznej i pogardzającej tego typu wynalazkami ;)

Z drugiej strony, to może wydawać się dość smutne, że dziś często pierwszym skojarzeniem pojawiającym się w głowie na hasło „film o miłości” staje się koszmarna zbitka pod tytułem „komedia romantyczna”. Łatwo zgadnąć, że nie należę do fanów gatunku ;) Nie chcę generalizować, wszak wszędzie zdarzają się filmy lepsze i gorsze, jednak jakoś tak wyszło, że w większości wypadków pozostaje obojętne na perypetie młodych atrakcyjnych ludzi, niby niedobranych, kłócących się i przekomarzających przez pół filmu, aby w połowie odkryć, że jednak coś ich łączy, że pierwsze wrażenie było błędne. Nudzą mnie przeszkody, które ci cudowni bohaterowie muszą pokonywać na swej drodze do szczęścia, nie śmieszą niby-zabawne dialogi, wywracam oczami na końcu, gdy zakochani toną w objęciach na tle odpowiednio romantycznego pejzażu.
Jestem, jak widać, malkontenką. Wredną, czepialską i sarkastyczną. Ale przecież nie jestem osobą pozbawioną uczuć ;) Nie oszukujmy się, miłość to wdzięczny temat na opowieść. Ale to wszystko może wyglądać inaczej. 



środa, 8 lutego 2012

Eyes full of black fire

Now fully revealed by the fire and candlelight, I was amazed, more than ever, to behold the transformation of Heathcliff. He had grown a tall, athletic, well-formed man; beside whom, my master seemed quite slender and youth-like. His upright carriage suggested the idea of his having been in the army. His countenance was much older in expression and decision of feature than Mr Linton’s; it looked intelligent, and retained no marks of former degradation. A half civilized ferocity lurked yet in the depressed brows and eyes full of black fire, but it was subdued; and his manner was even dignified: quite divested of roughness, though too stern for grace.


Zanim go poznałam, słyszałam (a uściślając, to w zasadzie czytałam) o nim wiele, tak więc spodziewałam się jeszcze więcej. Miała być pożoga, dymy, mrok i nawałnica kadzidła, a jeśli chodzi o recenzje, to nieomal zewsząd tchnął zachwyt i entuzjazm. Jako że klimaty drzewno – kadzidlane bliskie są memu sercu, zapach wydawał się idealnym kandydatem na perfumowe olśnienie. Byłam pewna, że gdy tylko użyję czekającej na tę wielką chwilę próbki Black Tourmaline, utonę w oparach najcudowniejszej woni, jaką dane mi było do tamtej chwili poznać.
Cóż, rzeczywistość okazała się nie do końca zgodna z moimi oczekiwaniami. 

niedziela, 5 lutego 2012

Powitanie

Po dłuższym czasie przyczajenia i niezdecydowania postanowiłam spróbować swoich sił w zapachowym świecie blogów - zobaczymy, co z tego wyjdzie :)
Bo będzie głównie o zapachach (przynajmniej takie jest zamierzenie), ale nie wykluczam, że zdarzy mi się zdryfować na inne sfery. I pewnie to będą bardziej moje subiektywne odczucia niż analityczna recenzja, ale może nie będzie tragicznie...
Cóż... więc do dzieła ;)