wtorek, 23 października 2012

Czerń otulająca


Wyznając szczerze do tego zapachu podchodziłam z dużą dozą sceptycyzmu, nie spowodowanego bynajmniej negatywnymi opiniami, ale absurdalną ceną flakonu i całą tą platynowo-luksusową otoczką. Nie przemawia to do mnie, więc ignorowałam demonstracyjnie ;)

Tak więc sampel stał w pudle i czekał, czasem tylko obwąchiwałam odkorkowany wylot, usiłując dociec, czy faktycznie zawartość zasługuje na wszystkie peany na swoją cześć.
W końcu nadszedł więc czas, aby przejść do czynu i oddziewiczyć atomizer.
I cóż mogę stwierdzić w wyniku tego eksperymentu? Tyle, że za tymi, co chwalą Black Cube stoi słuszność.

środa, 10 października 2012

Czas zamknięty w kamieniu


Nie pamiętam, czy już mówiłam (w zasadzie pisałam), że zdarza mi się natrafiać na zapachy, które porywają mnie od pierwszej chwili – i czerpię z tego faktu niezwykłą przyjemność. Lubię kiedy zapach wali mnie pięścią między oczy, bez żadnych niedomówień ;) Z tym, że jeśli przyjrzeć się moim ulubionym płynnym typom, to wychodzi na to, że przynajmniej połowa z nich przy pierwszym spotkaniu nie zrobiła na mnie powalającego wrażenia. Do rozwoju gorętszych uczuć dochodziło stopniowo ^^

Bois d’Encens należy do tych zapachów, które miały zdecydowanie długi rozbieg.
Pierwsze pobieżne testy nie wróżyły niczego specjalnie interesującego; ot, kolejne kadzidło (chociaż sam fakt bycia kadzidłem jest już czymś na plus). Na dodatek wydawało się niespecjalnie ekspansywne i wyraziste.
Gdy jednak trafiła się okazja, aby zdobyć niewielką ilość postanowiłam dać mu szansę i przyjrzeć się bliżej. I dobrze zrobiłam, bo przy kolejnym, tym razem globalnym użyciu Bois d’Encens udowodnił, że ma potencjał i odsłonił przede mną swą niezwykle piękną historię.

wtorek, 2 października 2012

Sandałowiec wśród manuskryptów


I znów zdryfowałam w stronę ciepłego, słodkawego zapachu, chociaż szczerze mówiąc liczyłam na klimaty bardziej drzewne. Sandałowiec potrafi przybierać różne formy, od ostrych, pełnych drzazg wiórów po miękkie, przytulne, wręcz senne.
Gdy mam wybierać, które z tych wcieleń odpowiada mi bardziej, bez wahania decyduję się na pierwsze. Nie mogę jednak stwierdzić, że to drugie mi się nie podoba; też zdarzają się tam obiekty interesujące ;)

Szczerze mówiąc, kiedy zobaczyłam nazwę Santal Majuscule miałam nadzieję, że efekt będzie można zakwalifikować do grupy pierwszej. A już w ogóle, patrząc na plakat stylizowany na stronicę iluminowanej średniowiecznej księgi, wyobrażałam sobie zapach suchy, raczej chłodny, być może nawet nieco zadumany ^^