niedziela, 6 maja 2012

Mściwy duch

Znowu przytrafił się pewien zastój, w efekcie czego mamy kolejny hiatus na blogu ;) Najwyższy czas na restart umysłowy. Klimatyczny restart ^^


Opowieści o duchach nie są czymś specyficznym dla jakiegoś konkretnego kręgu kulturowego; można zaryzykować stwierdzenie, że występują dość powszechnie. Tak samo wszędzie podobne są powody, dla których dusza zmarłego nie może zaznać spokoju; niedokończone sprawy na tym świecie, zła śmierć czy niedopełnienie obrzędów zapewniających właściwy pochówek. Albo zemsta ;)
O tak, zemsta to doskonała motywacja i dobry punkt wyjściowy dla opowieści. Ten scenariusz też nie jest zarezerwowany dla jednej kultury, ale w pewnej tradycji doprowadzono go do perfekcji. Nietrudno zgadnąć, o kim mowa ;)  



Nie da się ukryć, że onryō doskonale radzą sobie w popkulturze, vide j-horror :P  (chociaż wampiry radzą sobie ostatnimi czasy lepiej…).
Wierzono, że gdy ktoś umierał przepełniony poczuciem niesprawiedliwości i krzywdy, to jego uraza mogła być tak silna, że pozwalała mu powrócić na ten świat w postaci mściwego ducha. A wtedy winnego czekał straszny los. Aczkolwiek nie tylko sprawca był narażony na niebezpieczeństwo, nie raz zdarzało się, że duch dokonywał zemsty na każdym, kto mu się po drodze nawinął. Lepiej więc wystrzegać się spotkania z onryō, bo na wytłumaczenie, że my tu tylko przypadkiem zapewne nie będzie szans ;) Nic dziwnego, że już sam ich wizerunek może budzić niepokój.

Niepokój budzi też otwarcie Incense Extreme. Już od początku wiadomo, że będzie strasznie…
W pierwszej chwili uderza przede wszystkim kadzidło; ostre i iście ekstremalne. Nie da się ukryć, ma moc – ale w końcu potężny musiał być gniew onryō, pchający go (chociaż częściej to była ona) ku ślepej zemście.
Wraz z kadzidłem spalono trochę przypraw; z tym, że szybko giną one pod nawałą gryzącego dymu. 


Kiedy dymne opary troszeczkę się rozwieją, pojawia się cedr – szorstki i wysuszony na wiór. Wydaje się wręcz namacalnie chropowaty; pełen drzazg gotowych wbić się pod skórę przy najlżejszym dotknięciu. Towarzyszy mu irys, tutaj w wersji ziemistej i, chciałoby się powiedzieć, nawet kwaśnej.

Lecz i te nuty spalają się na popiół. Zapach z czasem staje się coraz bardziej gorzki, wręcz cierpki. Ma w sobie coś dziwnie nieprzyjaznego; jest jak strach czający się w ciemności i obejmujący powoli swoimi lepkimi mackami. Trwa na skórze długo; czasem wydaje się, że już całkiem zniknął, aż tu nagle znienacka nos atakuje woń spopielonego drewna i dopalającego się kadzidła.

Przy pierwszym spotkaniu z Incense Extreme chciałam uciekać. Przy drugim czułam pewien dyskomfort. Ale za trzecim razem pojawiło się osobliwe zaciekawienie. Po czwartym zaczynam czuć się przekonana ;)





Z onryō zdecydowanie nie chciałbym mieć nic do czynienia. Ale z Ekstremalnym Kadzidłem? Czasem… czemu nie? ;)

Źródła ilustracji:
it.wikipedia.com
tricksdaddy.com
ostatnia z deviantarta, niestety nie pamiętam dokładnie skąd - mam ją na dysku od dawna ;/




10 komentarzy:

  1. Rety! Dla mojego nosa Incens Extreme to zapach trochę tęskny a trochę smutny, popielisty jak zetlała miłość albo zmarnowane, obrócone w niwecz szanse.
    Chciałabym powąchać go, na chwilę (!!!) Twoim nosem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, medytacji i zadumy przy nim raczej bym nie mogła doświadczyć ^^ Dla mnie własnie przez tę rosnąca z czasem cierpkość wkrada się pewien niepokój.

      Usuń
  2. Akiyo, wiele się spodziewałam, widząc, co dziś opisałaś, ale nie tego, że "będzie strasznie". Co też ten Smok na Tobie wyprawia? [tu ikonka z wytrzeszczonymi ze zdumienia oczami]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyczaja się niecnie, aby wyskoczyć znienacka zza węgła XD
      To ile Ty masz tych Smoków? Myślałam, że Twój Smok to Fireside Intense... ;)

      Usuń
    2. Bo Fireside Intense jest najbardziej Smoczym Smoczydłem na mojej prywatnej liście smoków ;) A Ekstremalne Kadzidło jest IMO dość łagodne - coś jak smocze jajo dopiero pulsujące zyciem gdzieś wśród zimnych popiołów żywicznego lasu przypalonego przez mamusię jaja ;)

      Usuń
    3. Przestań już tak ziać takim entuzjazmem w przypadku F.I., bo jeszcze chwila i stwierdzę, że z pewnością pożądam go równie mocno, co Incense Pure, a dwa przedmioty pożądania zakłócają spokój skuteczniej niż jeden ;p

      Usuń
  3. Ej, wiesz co? To brzmi szalenie zachęcająco! Nie zużyj całego, bo chcę dostać małego psika. ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez obaw, nie używam go specjalnie często^^
      Ale wiesz, im szybciej przyjedziesz tym mniejsze ryzyko... ;P

      Usuń
  4. Takie same skojarzenia miałam z Incensi Villoresiego. Niemal identyczne (Silent Hill bodajże :) ). Kadzidło Tauera to twór niesłychanie przyjemny, taki wiotki i ożywczy. Zabrudzony przyprawami, ale to nic złego przecież. Hmmm... najwyraźniej od dawna nie spoglądałam w lustro. Coś czuję, że widok taki mógłby mnie baardzo zaskoczyć. ^^ Albo wkurzyć, co gorsza (bo wtedy drżyjcie żywi!). ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze więcej onryo? ;P Nie znam Incensi, muszę odnotować, żeby się zapoznać ^^

      Usuń