wtorek, 3 kwietnia 2012

Czystość myśli

Przez ostatnie dni moją uwagę zaprzątały głównie Mistrzostwa Świata w łyżwiarstwie figurowym, tak więc nic dziwnego, że teraz, po ich zakończeniu mogę odczuwać pewien delikatny smutek. Jak zwykle skończyło się zbyt szybko ^^ Nie ukrywam, to chyba jedyny sport, który wzbudza we mnie żywsze emocje – chociaż uważam, że to bardziej dyscyplina z pogranicza sportu i sztuki.

Teraz jednak, w celu niedopuszczenia do szerzenia się rozluźnienia mentalnego, wybitnie niesłużącego pracy koncepcyjnej, należałoby okiełznać rozproszony umysł. A do tego doskonale nadaje się Olibanum marki Profumum Roma.  


Moim wielką wadą jest to, że należę niestety do osób, którym nieobce są lenistwo i niecierpliwość. Teoretycznie to jeszcze nie stanowi dyskwalifikacji, wszak od czego jest praca nad sobą ;) Ale oceniając rzeczy realistycznie zdaję sobie sprawę, że przez to zapewne nigdy nie uda mi się w niczym osiągnąć perfekcji; zawsze zabraknie tych kilku prób, które zaniedbam; przepadną te momenty, kiedy zniechęcę się zbyt wcześnie. Co nie zmienia faktu, że zawsze przez chwilę mogę upajać się postanowieniem, że tym razem będzie inaczej. Z pewnością na plus można policzyć mi to, że zdaję sobie sprawę, że za doskonałą formą kryją się godziny mozolnej pracy. Ale moment, kiedy człowiek ma świadomość, że otarł się choćby o całkiem dobry wynik jest momentem wartym tej pracy…  

Początek atakuje bezkompromisową mieszanką kadzidła i żywicy. W tej pierwszej odsłonie olibanum wydaje się wręcz wilgotne, plącze się wokół dymiącej kadzielnicy niczym witki zielonej, gorzkiej rośliny. Gorycz łagodzi delikatna woń mirry, ale daleko jej do nasączenia zapachu słodyczą.
Muszę wyznać szczerze, że w tym przypadku nie mam i nie miałam żadnych skojarzeń z gotycką katedrą ani klimatami kościelnymi.

Olibanum od początku tchnie zimnym spokojem i skupieniem. Przymiotnik „intelektualny” użyty w oficjalnym opisie Profumum wydaje mi się idealnie trafiony;  zapach przywodzi na myśl chwilę medytacji, przebywania jedynie wraz ze swoim umysłem, trzymanym jednak w ryzach i oczyszczonym z wszelkich myśli.


Z czasem Olibanum staje się bardziej suche, pozbywając się chwilowej soczystości i nikłej słodyczy. Przypomina chłodny popiół albo żwir użyty do skomponowania kamiennego ogrodu; płynie w powietrzu niczym dźwięk shakuhachi, delikatny i hipnotyzujący.
Jest w nim pewna surowość, jednak absolutnie wyzuta z agresji. To bardziej wycofanie i odrzucenie  niepotrzebnych pragnień i płytkich namiętności.
Na sam koniec, w głębi ujawnia się chropawy sandałowiec, wysuszając jeszcze bardziej zapach, aż w końcu niczym pył rozwieje się wraz z wiatrem i obróci w niebyt…

Cóż, zazdroszczę wielu ludziom samodyscypliny i umiejętności systematycznej pracy nad sobą. Ale skoro teoretycznie wiem, co należy robić, to wina za niepowodzenie leży po mojej stronie.
A przebywając w oparach Olibanum przez chwilę mogę uwierzyć, że mój umysł znajdzie właściwą drogę ;)

Na koniec ilustracja muzyczna. Moim idealnie współgra z atmosferą wyczarowaną przez dzisiejszego bohatera.



Źródła ilustracji
Pierwsza - sinearch.com (ale stron z enso jest multum ^^)
Druga - thejavajive.com

5 komentarzy:

  1. Heh, widzę że marzysz by być jak Justynka z "Nad Niemnem". ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może to świadczy o mojej ograniczoności umysłowej, ale nie pojmuję aluzji...?

      Usuń
    2. Proszę bardzo, już wyjaśniam: "systematyczna praca nad sobą", "niedopuszczenie do szerzenia się rozluźnienia mentalnego", "praca koncepcyjna", "okiełznać rozproszony umysł", "mozolna praca", "podejmowanie prób", "samodyscyplina" i, rzecz jasna, "czystość myśli". Toż to pozytywizm w czystej postaci! ;P

      Usuń
    3. Aaa, pozytywizm.
      Ale wiesz, w tym przypadku jednak uparcie będę twierdzić, że to niekoniecznie właściwa interpretacja ;P
      Mój obraz miał przedstawić kogoś starającego się osiągnąć harmonię z własnym umysłem; wyznaczającego sobie cel i umiejącego do niego dążyć. Samodyscyplina i praca nad sobą to dość uniwersalne wartości i nie kojarzą mi się jakoś specjalnie z żadnym konkretnym prądem myślowym.
      Pozytywizm odwołuje się raczej do szerszych postaw społecznych, a ja chciałam skupić się na indywidualnych przeżyciach.

      Być może tytuł wydaje Ci się dwuznaczny; miałam na myśli czystość w sensie "przejrzystość" myśli, umiejętność ich nakierowania na właściwe tory. Wszelkie konotacje moralne niewskazane ;)

      Usuń
    4. Dobrze wiedzieć, "co poeta miał na myśli" ;p. Co nie zmienia faktu, że dla mnie to brzmi jak zawoalowany manifest pozytywistyczny. Ale możesz to złożyć na karb mojej traumy związanej z doktorem Judymem. :P

      Usuń