Dzieła
sygnowane nazwiskiem Oliviera Durbano należą do tych, które automatycznie
trafiają do szufladki podpisanej koniecznie
trzeba przetestować, choćby nie wiem jakie dziwactwa figurowały w składzie.
Nie przeszkadza mi również, że seria rozrasta się ponad planowane siedem
kompozycji.
Skłamałabym,
gdybym rzekła iż wszystkie z dotychczasowych dzieł wzbudzają mój entuzjazm,
jednak dwa z nich stoją na tyle wysoko w moim prywatnym rankingu, że na każdą
nową propozycję czekam z zainteresowaniem. Moją ciekawość mogłaby osłabić chyba
tylko długa i konsekwentna seria gniotów,
a na to się na razie, na szczęście, chyba nie zanosi ;)
Na
Heliotrope szykowałam się więc
niecierpliwie.
W
otwarciu dominuje zimne elemi i krystaliczne olibanum. Ten nader obiecujący początek sprawia, że czuję się jak gdybym otworzyła na oścież okno w późnojesienny poranek, kiedy pierwsze promienie słońca nie przynoszą ciepła, lecz są obecne
jedynie w postaci ostrego blasku rozświetlającego horyzont. Srebrzysty szron nadal
skrzy się na gałęziach, a powietrze przenika jeszcze nocne zimno. Oddech zamienia się w obłoczki pary, stapiające się szybko z przenikliwym chłodem. Ten obraz
trwa chwilę krótką, zbyt krótką nawet, bo ja osobiście nie miałabym nic
przeciwko utrzymaniu takiego klimatu ;)
Oto
wstaje dzień, przesączający się mandarynkową poświatą przez szyby haftowane zmrożonym
ornamentem.
Nie
jestem fanką cytrusów w perfumach, wyznaję uczciwie i otwarcie. Pomarańczowych
w szczególności. Ale w tym przypadku nie będę bardzo narzekać. Bo szczerze
mówiąc, nie mam na co; mandarynka w tym wydaniu nie jest wcale zła. Lepki,
gorzko-słodkawy sok wkrada się do zapachu, ożywiając go niczym ciepły oddech muskający policzek. Spod
przyprószonych białą sadzą gałęzi zaczynają wyzierać intensywnie czerwone owoce
i obleczone w purpurę liście, niczym namacalne przejawy pulsującego życia. Dodatkowo
bicie serca przyspiesza szczypta imbiru, ogrzewająca nieco zapach, mimo ciągłej
obecności kadzidła w tle. Pomiędzy tym wszystkim skrzy się nieco pudrowy, kwiatowy
pył, nieuchwytny na kształt gry świateł.
Wraz
z upływem czasu zapach wędruję w stronę cedrowej drzewności, nadal przetykanej słabnącym
olibanum. Zimny świt nie przemienia się jednak w ciepły dzień, bo Heliotrope nie traci swojego
balsamicznego rodowodu. Może i promienie słońca stopiły ozdobny szron, ale wystarczy skryć się w cień, by podmuchy ostrego wiatru stały się dokuczliwe.
Nie da się ukryć, że Heliotrope to zapach oryginalny i zaskakujący swą urodą. W tym
przypadku chłód kadzidła przełamany delikatną słodyczą tworzy niezwykle
przyjemną kompozycje, ale… ale… no właśnie, jest pewne ale ;)
Niestety,
w moim odczuciu brak mu tej iskry
geniuszu, która cechuje Rock Crystal
czy Black Tourmaline. Doceniam
koncept i kunszt, jednak nie czuję się porwana. Obezwładniona przez zachwyt.
Czy jakkolwiek inaczej chcieć to nazwać ;) Może następnym razem obejdzie się
bez eksperymentów z owocami i kolejny zilustrowany kamień zawładnie mym sercem?
^^
Za
ilustracje posłużyły zdjęcie pożyczone z deviantarta, z galerii:
Niesamowite jak bardzo subiektywnym zmysłem jest powonienie, jak głęboko różnić może się odbiór zapachu, jak bardzo tajemniczy jest świat doznań węchowych.
OdpowiedzUsuńMój Heliotrop pachnie zupełnie inaczej niż Twój, ma inną temperaturę, inną fakturę, inne skojarzenia budzi. Fascynującym było przeczytanie wizji tak odmiennej i tak pięknej.
Prawda? Ta konstatacja też naszła mnie już kilka, zwłaszcza kiedy przy testach nie poczułam tego, na co się wewnętrznie przygotowywałam ;)
UsuńO heliotropie zdania wciąż sobie nie wyrobiłam, chyba zbyt bardzo odbiega od moich wyobrażeń. Natomiast niekłamaną przyjemność sprawiło mi przeczytanie, które zapachy kamiennego jubilera cenisz najwyżej. Kryształ górski i Czarny turmalin są i moimi faworytami :)
OdpowiedzUsuńJa w zasadzie też miałam cichą nadzieję na zachwyt, ale jak dotąd żaden z Durbanowych braci nie zbliżył się do duetu Kryształu i Turmalina...
UsuńHmm, chyba muszę czym prędzej zaopatrzyć się w próbkę. ;)
OdpowiedzUsuńChoć trochę szkoda, że "trzecim bliźniakiem" dzieł wymienionych przez Aileen Heliotrope nie jest. Ale to jeszcze nie powód, by nie ostrzyć sobie zębów, czyż nie? ;)
Zaiste ;) Zwłaszcza, że szczerze mówiąc rozpakowywałam próbkę z lekkim podnieceniem i myślą "a nuż akurat trafi się kolejny skarb...?".
UsuńNie trafił się. Trudno ;P