niedziela, 4 listopada 2012

Chłodny świt


Dzieła sygnowane nazwiskiem Oliviera Durbano należą do tych, które automatycznie trafiają do szufladki podpisanej koniecznie trzeba przetestować, choćby nie wiem jakie dziwactwa figurowały w składzie. Nie przeszkadza mi również, że seria rozrasta się ponad planowane siedem kompozycji.
Skłamałabym, gdybym rzekła iż wszystkie z dotychczasowych dzieł wzbudzają mój entuzjazm, jednak dwa z nich stoją na tyle wysoko w moim prywatnym rankingu, że na każdą nową propozycję czekam z zainteresowaniem. Moją ciekawość mogłaby osłabić chyba tylko długa i konsekwentna seria gniotów, a na to się na razie, na szczęście, chyba nie zanosi ;)
Na Heliotrope szykowałam się więc niecierpliwie.
W otwarciu dominuje zimne elemi i krystaliczne olibanum. Ten nader obiecujący początek sprawia, że czuję się jak gdybym otworzyła na oścież okno w późnojesienny poranek, kiedy pierwsze promienie słońca nie przynoszą ciepła, lecz są obecne jedynie w postaci ostrego blasku rozświetlającego horyzont. Srebrzysty szron nadal skrzy się na gałęziach, a powietrze przenika jeszcze nocne zimno. Oddech zamienia się w obłoczki pary, stapiające się szybko z przenikliwym chłodem. Ten obraz trwa chwilę krótką, zbyt krótką nawet, bo ja osobiście nie miałabym nic przeciwko utrzymaniu takiego klimatu ;)
Oto wstaje dzień, przesączający się mandarynkową poświatą przez szyby haftowane zmrożonym ornamentem.

Nie jestem fanką cytrusów w perfumach, wyznaję uczciwie i otwarcie. Pomarańczowych w szczególności. Ale w tym przypadku nie będę bardzo narzekać. Bo szczerze mówiąc, nie mam na co; mandarynka w tym wydaniu nie jest wcale zła. Lepki, gorzko-słodkawy sok wkrada się do zapachu, ożywiając go  niczym ciepły oddech muskający policzek. Spod przyprószonych białą sadzą gałęzi zaczynają wyzierać intensywnie czerwone owoce i obleczone w purpurę liście, niczym namacalne przejawy pulsującego życia. Dodatkowo bicie serca przyspiesza szczypta imbiru, ogrzewająca nieco zapach, mimo ciągłej obecności kadzidła w tle. Pomiędzy tym wszystkim skrzy się nieco pudrowy, kwiatowy pył, nieuchwytny na kształt gry świateł.

Wraz z upływem czasu zapach wędruję w stronę cedrowej drzewności, nadal przetykanej słabnącym olibanum. Zimny świt nie przemienia się jednak w ciepły dzień, bo Heliotrope nie traci swojego balsamicznego rodowodu. Może i promienie słońca stopiły ozdobny szron, ale wystarczy skryć się w cień, by podmuchy ostrego wiatru stały się dokuczliwe.



Nie da się ukryć, że Heliotrope to zapach oryginalny i zaskakujący swą urodą. W tym przypadku chłód kadzidła przełamany delikatną słodyczą tworzy niezwykle przyjemną kompozycje, ale… ale… no właśnie, jest pewne ale ;)
 
Niestety, w moim odczuciu brak mu tej iskry geniuszu, która cechuje Rock Crystal czy Black Tourmaline. Doceniam koncept i kunszt, jednak nie czuję się porwana. Obezwładniona przez zachwyt. Czy jakkolwiek inaczej chcieć to nazwać ;) Może następnym razem obejdzie się bez eksperymentów z owocami i kolejny zilustrowany kamień zawładnie mym sercem? ^^ 


Za ilustracje posłużyły zdjęcie pożyczone z deviantarta, z galerii:




6 komentarzy:

  1. Niesamowite jak bardzo subiektywnym zmysłem jest powonienie, jak głęboko różnić może się odbiór zapachu, jak bardzo tajemniczy jest świat doznań węchowych.
    Mój Heliotrop pachnie zupełnie inaczej niż Twój, ma inną temperaturę, inną fakturę, inne skojarzenia budzi. Fascynującym było przeczytanie wizji tak odmiennej i tak pięknej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Ta konstatacja też naszła mnie już kilka, zwłaszcza kiedy przy testach nie poczułam tego, na co się wewnętrznie przygotowywałam ;)

      Usuń
  2. O heliotropie zdania wciąż sobie nie wyrobiłam, chyba zbyt bardzo odbiega od moich wyobrażeń. Natomiast niekłamaną przyjemność sprawiło mi przeczytanie, które zapachy kamiennego jubilera cenisz najwyżej. Kryształ górski i Czarny turmalin są i moimi faworytami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w zasadzie też miałam cichą nadzieję na zachwyt, ale jak dotąd żaden z Durbanowych braci nie zbliżył się do duetu Kryształu i Turmalina...

      Usuń
  3. Hmm, chyba muszę czym prędzej zaopatrzyć się w próbkę. ;)
    Choć trochę szkoda, że "trzecim bliźniakiem" dzieł wymienionych przez Aileen Heliotrope nie jest. Ale to jeszcze nie powód, by nie ostrzyć sobie zębów, czyż nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaiste ;) Zwłaszcza, że szczerze mówiąc rozpakowywałam próbkę z lekkim podnieceniem i myślą "a nuż akurat trafi się kolejny skarb...?".
      Nie trafił się. Trudno ;P

      Usuń