Różne
obrazy wymagają różnej oprawy ^^ A gdyby tak się przez chwilę zastanowić, jaki
zapach byłby najlepszym towarzyszem na spacer po opustoszałym postindustrialnym
mieście?
Nie do końca wiadomo, czy jego mieszkańcy niedawno opuścili to
miejsce, czy też kryją się gdzieś wśród monumentalnych wieżowców, przemykając w
labiryncie wąskich ulic i podwórek, do których prawie nie dociera dzienne
światło. Miasto wydaje się przytłaczać swoim ogromem, a jednocześnie dusić
klaustrofobiczną ciasnotą.
Tak
samo ambiwalentne odczucia może wzbudzać Petroleum
od Histoires de Parfum. Z jednej strony odrzuca dziwną, nieprzyjazną aurą, z
drugiej maluje fascynujący, sugestywny obraz.
Tak
jak pierwsze dźwięki w zaprezentowanym ilustracyjnym
utworze, przecinające ciszę wibrującymi zgrzytami, płynnie przechodzące w
melodyjny motyw (aczkolwiek pierwsze minuty są najlepsze
^^).
Pierwszy
wdech Petroleum jest niczym haust zimnego
powietrza, przepełnionego chemicznymi wyziewami oraz wizją obcego, zniszczonego
świata. Wokół unosi się woń ostrej bergamoty zmieszana z czymś przywodzącym na
myśl rozwodniony nieco rozpuszczalnik. Z każdą chwilą coraz wyraźniej dochodzi
do głosu dziwne uczucie osamotnienia i zagubienia. Na horyzoncie majaczą
fabryczne kominy, szkielety rozpadających się budynków i chwiejne rusztowania, poruszające
się z piskiem przy podmuchach wiatru. Całość utrzymana jest trochę w klimacie
serii Synthetic od CdG, a zwłaszcza Tar.
Po
chwili dołącza się wytrawny, kwaśny agar nadający kompozycji pozorów
sterylności, kłócącej się jednak z towarzyszącymi mu pozostałościami smarów i
oleju silnikowego. W pobliżu musi znajdować się złomowisko, pełne wraków
zdezelowanych samochodów. Można nawet jeszcze wyczuć woń sfatygowanej skóry, wytartej
i miejscami popękanej, stanowiącej obicia ich siedzeń. Choć równie dobrze
gdzieś w pobliżu może czaić się osobnik odziany w stary, skórzany płaszcz i
świeżo zapastowane, ciężkie buty. Nie ma mowy o delikatnych rękawiczkach czy
miękkich, zamszowych torebkach; tak może pachnieć tylko twarda, gruba skóra,
chropawa i trochę… brutalna ;)
W
to przemysłowe cmentarzysko nieomal perwersyjnie wplata się na moment puchata
ambra, popychając zapach w stronę dusznych i ciepłych zakamarków. Dziwne,
surrealistyczne doświadczenie; niczym chwila spokoju i wytchnienia w jakimś
zapomnianym ogrodzie na tyłach na wpół zrujnowanej posesji. Przez chwilę można
ulec złudzeniu przyjemnej błogości i nawet uwierzyć, że gdzieś za rogiem ukryte
są grządki zdziczałych kwiatów, ale rzeczywistość
szybko daje o sobie znać z powrotem ;)
Trzeba
zebrać skórzany ekwipunek i ruszać w dalszą drogę, przez wymarłe przestrzenie, nad
którymi wiszą metaliczno-aldehydowe opary, podprawione ozonową nutką.
Wraz
z coraz większym zmęczeniem ujawnia się nieco piżmowa baza, tutaj na szczęście
sucha i nie morderczo-zwierzęca. Owinięci skórzanym płaszczem zasypiamy,
skuleni gdzieś wśród rdzewiejących machin i straszących wybitymi szybami ruin.
Jeśli
miałabym przywołać jakiś zapach najlepiej oddający cyberpunkową atmosferę zniszczonego
świata, to jak na razie Petroleum
najlepiej nadaje się do tej roli. Idealnie przywołuje stechnicyzowaną
atmosferę, odmalowując odpowiednio rozpad, zniszczenie i galopujący rozwój
cywilizacji ;)
Rolę
ilustracji pełnią:
Kadr
z filmu Tenhi no tamago, pozyskany z
eigageijutsu.blogspot.com
Kolejny
to utwór zespołu Red Sparrowes, zalinkowany z youtube’a
Grafika
z deviantarta, autorstwa użytkownika i-netgrafx
Ostatnie
dwie to Warowne Miasto, zdjęcia z wikipedii i z sometimes-interesting.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz