część II
Jesienne
powietrze otulało świat senną poświatą gasnącego światła, jednak pod
powierzchnią pozornej ciszy i melancholii kryło się podskórne napięcie, kłujące
tysiącem igieł i mącące myśli na kształt ogromnego wiru.
Dziewczyna
pognała na swym czarnym rumaku w kierunku Pustkowi, gdzie wedle słów tych, których
pytała, miała mieszkać czarodziejka.
Książę
miotał się po swoim więzieniu, a samotność ciążyła mu jak nigdy wcześniej.
Spokój
opuścił również Młodego Króla. Jego gniew rozgorzał na dobre, gdy dowiedział
się, że Dziewczyna opuściła zamek przeklętego Księcia, aby odszukać
czarodziejkę. Pożądanie płonęło w nim ogniem intensywnym jak karmiące się
płomieniami żagwie, a urażona duma zatruwała myśli lepkimi mackami czarnej jak pustka
smoły.
To,
co przeżywało każde z nich nie było jednak obce tak wielu innym, często
anonimowym bohaterom nieopowiedzianych historii.
Bo
każdy kiedyś poznał jak bolesnym ogniem mogą palić emocje i jak cierpki jest popiół
niespełnienia.
Każdy
wiedział jak słodkie są marzenia, a jak gorzka może być miłość.
Każdy
wiedział z jaką siłą może płonąć Fireside
Intense.
Gdy
Dziewczyna dotarła do Pustkowi, jej oczom ukazał się mroczny krajobraz spalonej
ziemi, a w nozdrza uderzyła woń dymów snujących się nad skalistym płaskowyżem. Ciemne
pola zaschniętej lawy były surowe niczym agresywna woń palonej brzozowej smoły
i przeszywające świstem bicza, kwaśnego wonią wyprawionej skóry. Nad całym
obszarem panowała martwa cisza, przerywana jedynie czasem wyciem wichrów,
samotnych niczym smutne sylwetki cyprysów.
Dziewczyna
nie oglądała się za siebie, gdy pod kopytami jej wierzchowca chrzęścił chropawy
żużel, a w powietrze wzbijały się tumany szarego pyłu. Aż w końcu, po wielu
dniach, ujrzała strzelistą wieżę, będącą siedzibą czarodziejki. Gdy zbliżyła
się do wejścia ogarnęła ją niepewność, gdyż nie miała pojęcia czego może się
spodziewać, ale wiedziała, że nie może się wycofać. Powoli ruszyła ku
rozświetlonym blaskiem pochodni wrotom, ziejącym niczym paszcza wśród
okopconych dymem ścian.
Czarodziejka
już wcześniej dostrzegła w swym magicznym zwierciadle zbliżającego się gościa,
więc wizyta nie była dla niej zaskoczeniem. Wystarczył jej rzut oka, aby
zorientować się jakie pobudki kierowały Dziewczyną oraz jakie uczucia żywi ona
do przeklętego Księcia.
-
Oczywiście, że można zdjąć klątwę – odpowiedziała, gdy usłyszała od Dziewczyny
o powodzie, dla którego przybyła ona do jej siedziby – To prostsze niż ci się
wydaje – rzekła, uśmiechając się nieznacznie. Nie zareagowała gniewem ani
irytacją; poczuła nawet ukłucie sandałowego żalu zaprawione przytulną gwajakową
nostalgią. Przez chwilę pozwoliła ulecieć myślom gdzieś daleko w przeszłość,
poza komnatę pełną ksiąg w skórzanych oprawach, wieżę o schodach z ciemnego
drewna i rozciągające się wokół pola popiołów.
-
Co w takim razie mam zrobić? – zapytała Dziewczyna.
-
Nie mogę ci tego powiedzieć. Sama musisz znaleźć ten sposób. Lecz jeśli chcesz
ujrzeć swojego wybranka żywym, mogę jedynie doradzić ci, abyś jak najszybciej
wracała, tam skąd przybyłaś.
Czarodziejka
miała rację.
Młody
Król, pełen obaw, że Dziewczynie może faktycznie udać się uwolnić Księcia od
uroku, postanowił działać. Nie chciał, aby mówiono iż pozbywa się rywala
powodowany zazdrością bądź strachem, tak więc nie zdecydował się zaatakować go
otwarcie. Początkowo w stolicy zaczęły krążyć słuchy, że wszelkie nieszczęścia,
które spotykają królestwo są wynikiem czarów kogoś, kto pałą nienawiścią do
wszystkiego, co żywe. Pojawiły się plotki, że to przeklęty Książę, przepełniony
urazą i zawiścią, zmienił się w upiora łaknącego zemsty. Niektórzy utrzymywali,
że nocą widzieli ducha, który zabija przypadkowe ofiary kradnąc ich dusze, a im samym ledwo udało się ujść z życiem, czego nie można było powiedzieć o tych, których
ciała czasem znajdowano o poranku w zaśmieconych zaułkach i kanałach.
Jesień
odeszła, ustępując miejsca zimowej bieli przerywanej czarnymi zarysami gałęzi,
ostrymi niczym maźnięcia tuszem. Niebo zakrywały ciężkie, ołowiane chmury
nabrzmiałe agarowym napięciem, pełne skoncentrowanego, kwaśnego niepokoju.
Można było odnieść wrażenie, że choć świat zastygł w uśpieniu, to czająca się
gdzieś podskórnie groza krystalizuje się niczym żywiczne krople.
Nie
potrzeba było wiele kolejnych pomówień, brudnych niczym sadza i lepkich jak
dziegieć, aby gniew mieszkańców stolicy rozpalił się z sykiem prochu
spotykającego płomień.
Gdy
Dziewczyna dotarła do miasta, uderzyła ją dziwna, gęsta atmosfera, gryzących
dymów nienawiści i strachu.
- Co się tu dzieje? – zapytała biegnących w
kierunku bram ludzi.
- Nadszedł czas, aby w końcu rozprawić się z
przeklętym Księciem! – odkrzyknął jej ktoś z grupy – Młody Król osobiście udał
się na miejsce wraz z członkami rady i gwardią przyboczną.
Dziewczyna,
nie słuchając dalszych wyjaśnień, pognała w stronę zamku, przez mroczny, gęsty
las; królestwo drzew o powyginanych konarach. Kiedy dotarła na miejsce, zobaczyła
spory tłum zebrany przed wrotami. Książę i Młody Król stali naprzeciwko siebie,
mierząc się wzrokiem.
- Omamiłeś Dziewczynę, która zamiast zgodnie
ze swoim przeznaczeniem wybrać poślubienie następcy tronu i rolę władczyni
królestwa, udała się na północ do siedziby wiedźmy – zawołał Młody Król – Przejrzałem
twoje zamiary! Chciałeś ukraść mi koronę i sprowadziłeś na złą drogę szlachetną
kobietę. Nie pozwolę abyś dłużej zagrażał spokojowi mieszkańców tego miasta i
siał zamęt w ich sercach. To, że przed laty pozwolono ci żyć, było błędem.
Teraz werdyktem królewskiej rady i zgodnie z wolą ludu zostajesz skazany na
śmierć, abyś już nigdy nie był w stanie czynić zła.
- To demon! – krzyczeli zebrani wokół ludzie –
Odmieniec!
- To nieprawda – zaprotestował Książę – Nigdy
nie skrzywdziłem nikogo ze złej woli. Nie próbowałem uciec z mojego miejsca
odosobnienia ani nie miałem względem nikogo żadnych złych zamiarów. Wszystko,
co mi zarzucacie jest kłamstwem.
- Nikt ci nie uwierzy – odrzekł Młody Król –
Ani nikt nie wystąpi w twojej obronie.
- Mylisz się, Królu. Ja to zrobię – z tłumu
wystąpiła Dziewczyna – Jeśli chcesz zabić Księcia, najpierw będziesz musiał
zabić mnie.
Młody
Król mimowolnie cofnął się o krok, zaskoczony siłą agarowej mocy bijącej od
Dziewczyny. Nigdy nie wydała mu się ona tak piękna i równocześnie groźna niczym
tajfun. W głębi duszy poczuł jednak wściekłość, gdy zrozumiał, że nigdy nie
zdoła zdobyć jej serca, a ona upokorzyła go przy wszystkich wybierając jego
rywala.
Gdy
tylko ostrze jego miecza skrzyżowało się z ostrzem Dziewczyny, oboje
zrozumieli, że przegra ten, kto popełni błąd, bo choć w duszy każdego z nich
czaiła się ta sama rozżarzona zawziętość, to każde z nich potrafiło stanąć do walki z
czystym umysłem.
Młody
Król pomylił się pierwszy.
Miecz
przeciął ze świstem powietrze, jego szatę i bladą skórę na piersi. Dziewczyna
zatrzymała się wpół kroku, a przez jej twarz przemknął wyraz delikatnego,
cedrowego wahania.
Młody
Król upadł na kolana. Zraniona miłość własna i ambicja na zawsze utonęły w morzu
ciężkiej, zwierzęcej ambry podbitej gorzkim kastoreum. Wyrwał kuszę z rąk stojącego
najbliżej gwardzisty i wystrzelił w stronę domniemanego winowajcy swojego cierpienia.
Dziewczyna,
która zorientowała się, co zamierza uczynić Młody Król, rzuciła się do przodu i
z całej siły odepchnęła Księcia, a bełt przeznaczony dla niego uderzył w jej
pierś. Wszyscy zamarli, wpatrując się w jej zgarbiona sylwetkę.
Zamarł
Młody Król, zastygli w bezruchu dworzanie i strażnicy. Zdziwienie odmalowało
się na twarzy Księcia, bo mimo że trzymał w ramionach Dziewczynę, to ona wciąż
jeszcze była żywa, lecz jej krew barwiła purpurowymi pocałunkami biel śniegu.
- Ja nie rozumiem, jak to możliwe – wyszeptał
Książę.
- To proste – w ciszy jaka zapanowała wokół
rozległ się głos czarodziejki, która pojawiła się przed zamkiem, nie wiadomo
skąd i nie wiadomo w jaki sposób – To nie on cię dotknął. Wystarczyło, abyś to
ty podarowała Księciu swój dotyk, nie przymuszona przez nikogo i kierowana
szczerym pragnieniem.
- Tylko tyle…? – zdziwiła się Dziewczyna.
- Tylko tyle i aż tyle. Zrobiłaś to, na co
nikt się dotąd nie odważył. Potrafiłaś nie tylko przełamać strach, lecz byłaś
gotowa oddać życie za kogoś, kogo pokochałaś. Twój dotyk zwrócił mu wolność –
powiedziała, po czym powoli rozpłynęła się w powietrzu.
Dziewczyna
westchnęła tylko cicho niczym gasnący płomień i wyciągnęła dłoń, która nareszcie
mogła połączyć się z dłonią Księcia w ciepłym agarowym dotyku, subtelnym jak
opiekuńcze ramiona.
Niektórzy
twierdzili, że w tamtej chwili Książę w rozpaczy przebił się mieczem
Dziewczyny. Inni utrzymywali, że po prostu siedział bez ruchu, pochylony nad
jej ciałem tak długo, aż sam zamienił się w kamienny posąg, który z biegiem
czasu rozpadł się w popiół.
Po
tylu wiekach nikt nie był jednak pewien jak naprawdę było i czy dalekie królestwo
faktycznie istniało, gdyż pamięć bywa zwodnicza niczym dym, a tęsknota skłania
do tkania iluzji. Któż jednak by się tym przejmował skoro przez chwilę można
zatracić się w odblasku ognia i historii opowiadanej przez cienie tańczące na
ścianach…
Jeszcze
bardziej rozwleczone; następnym razem postaram się opanować. I będzie
normalniej ;)
Źródła
ilustracji:
Stare
zbiory z odmętów dysku
Hiroshige Góra w śniegu
Chrzanić perfumy, to jest po prostu zabójcze opowiadanie! A ta część najlepsza ze wszystkich, mniam, mniam, brawo! ^^
OdpowiedzUsuń